Biuro szeryfa i areszt

First topic message reminder :

Parterowy budynek z czerwonej cegły mieści w sobie zarówno biuro szeryfa jak i areszt. Wchodząc z głównej ulicy przez podwójne drzwi, stajemy przed zaszkloną recepcją, w której na dyżurce zawsze można spotkać jednego z funkcjonariuszy. Przechodząc korytarzem dalej, trafiamy na dużą salę, zastawioną kilkoma biurkami. To w nim przebywają stróże prawa, gdy akurat nie znajdują się na patrolu, zajmując się papierkową robotą lub przygotowując do wyjścia w teren. Za nimi można zauważyć drzwi prowadzące do gabinetu szeryfa w którym oprócz pokaźnego biurka, głównym wyposażeniem jest długi stół, przy którym toczą się rozmowy odnośnie aktualnych spraw. Z głównego korytarza wejść można także do aresztu, gdzie kilka cel czeka na swych gości.


/ początek

Zaraz za Cooperem wszedłem ja. Oczywiście miałem to co mieć powinienem, nie trzeba było i tłumaczyć co trzeba zabrać, bez paru rzeczy nigdy się nie ruszam. To trze miałem kamizelkę a w dłoni trzymałem strzelbę. Kiwnąłem na powitanie głową.
Po czym zacząłem sprawdzać sprzęt. Zawsze robię to przed akcją.

Słuchała uważnie, nie do końca będąc w temacie, póki nie usłyszała imion. Uśmiechnęła się i zerknęła na prowadzącego sprawę.
Zazdrościła mu jak cholera. Oddałaby grafficiarzy za strzelaninę. Ale jej by sprawę zaś odebrali.
Podłe życie!

Roy skończył słuchać nagrania i zabrał głos.
- Ten mężczyzna to Brian Dalton. Było go widać na nagraniach z monitoringu.

- A kobieta to Betty Jou, właścicielka baru Viva Maria. Wygląda na to, ze sobie tam sprowadzają nielegalny bimber... No, szkoda tylko, ze za bardzo nie możemy teraz tego nagrania wykorzystać.
Wyłączył audio i skopiował pliki, tak dla pewności.
Roy, co tam się dowiedziałeś na tej fermie? Postrzelili faktycznie tego Daltona?

- Tak. Dostał w ramie, było widać na nagraniu. Będziemy musieli tam wrócić, żeby porozmawiać z pracownikami o bimbrze.

Jon byłby dotknięty obojętnością kuzyna gdyby nie miał innych rzeczy na głowie. No i nie byli jakoś mega blisko. Mimo wszystko. Rude
Przesłuchal nagrania.
- Ni to macie chociaż o co pytać.

- No i ja nawet wiem, kto się nada do przeszukania fermy - spojrzał na swoją żonę.
- Tylko nie możemy wspomnieć o podsłuchu. Jeśli ktoś z nas chlapnie, cały plan przyłapania Świętych na czymś grubszym szlag trafi.

- Trzeba też aresztować i przesłuchać Daltona. Jakby nie patrzeć, to zabił człowieka. - powiedział Roy. - Mogę się tym zająć, ale ktoś musi mi pomóc.

- Się robi - odpowiedziała męzowi a na stwierdzenie Roya kciukiem wskazała Nate. Dobrze mu zrobi male aresztowanko.

- Najpierw, to go wezwiemy na przesłuchanie. Może i zabił, ale to jego zaatakowano, jakby nie było. Trzeba też zorganizować u szeryfa nakaz przeszukania. Spiszcie raport, a ja załatwię papiery. W tmy nakaz aresztowania.
Wstał i wybrał się do biura obok, by pogadać z szeryfem.

Roy polował głową na zgodę i zajął się raportem. Grzebanie w papierach nadawało go przerażeniem, ale trudno, w końcu nie on tu rządzi.

Policjant z dyżurki powiadomił Roya Harpera o tym, ze przyszedł podejrzany - Brian Dalton.

Roy wstał od biurka i poszedł przywitać Daltona.
- Witam Pana. - Powiedział podając rękę mężczyźnie. - Zapraszam do pokoju przesłuchań. Tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Potem udał się do pokoju przesłuchań mając nadzieję, że Dalton podąży za nim

- Przypominam, że nasza rozmowa jest nagrywana. - powiedział Roy, a w między czasie włączył dyktafon. - Słucham. Co ma Pan mi do powiedzenia?

- Tu nie można palić. - odparł Roy na pytanie o możliwość zapalenia. Wstał od stołu i zaczął krążyć po pokoju.
- Przyjechałeś tam, żeby kupić alkohol. - zaczął Roy. - Jaką ilości zamowiłeś?

-Wporządku. - odparł Roy. - Będziemy musieli skonfiskować Ci broń. Dodatkowo zatrzymamy Cię w areszcie na jakiś czas. Dla dobra sprawy i twojego własnego.
Roy skierował się do drzwi.
- Zaczekaj tu chwilę. - rzucił wychodząc.
Po wyjściu z pomieszczenia postanowił odnaleźć Coopera.

A Cooper właśnie podpisywał jakieś papiery. Widząc Roya, zapytał:
- Co tkam, jak przesłuchanie?

- Przyznał się do wszystkiego. - mówiąc to nalał sobie kawy. - Łącznie z tym, że chciał kupić bimber. Twierdzi, że zabił w obronie własnej. Masz już nakaz aresztowania?

- Och, tak łatwo poszło? Nie, nakazu nie mamy jeszcze, bo trzeba posłać raport prokuraturze. Ale możemy go zamknąć na 48 godzin i poczekać co dalej. No i jak ma facet prawnika to niech lepiej do niego teraz zadzwoni. 
Skończył podpisywanie jakiś papierów.
- Ale mamy nakaz przeszukania fermy.

- Zaraz zajmę się Daltonem. - powiedział Roy. - A co robimy z barem Viva Maria?

- Nic nie robimy - odpowiedział, siadając wygodniej na obrotowym krześle.
- Znacz, moglibyśmy, ale wtedy byśmy byli spaleni. Założyliśmy tam podsłuch mając nadzieję, ze złapiemy Świętych na planowaniu czegoś większego. Wiesz, większa strzelanina, morderstwa, przerzut broni, takie tam. Jak wyjdzie, ze wiemy, że Betty Jou sprzedaje bimber, to się zorientują, że mają pluskwę. No i wtedy nie podsłuchamy ich nigdzie, bo będą myśleć, ze każda ich miejscówka jest na linii.

- Aha. Nie pomyślałem o tym. - Roy podrapał się po głowie. - Pójdę zając się Daltonem.
Odwrócił się na pięcie i poszedł do pokoju przesłuchań.
- Pnie Dalton. - Powiedział wchodząc. - Jest Pan aresztowany na 48 godzin. Proszę za mną.
Roy skierował się do aresztu. Gdy doszli do celi przeszukał go i odebrał całą kontrabandę.
- Jeżeli Pan chce, może skontaktować się z prawnikiem. - Roy poczekał na odpowiedź i odszedł.

Cooper zaczepił jeszcze Roya. Wręczył mu nakaz przeszukania. 
- Możesz jechać z Gabrielle na fermę. No, ale najpierw spisz raport z przesłuchania, dobra? A... no i wezwać trzeba pracowników fermy na przesłuchanie.

Roy może ich wezwać pisząc treść wezwania w tym temacie. 

Roy podał Daltonowi telefon i poczekał, aż skończy rozmawiać. Potem wrócił do biurka.
- Dobrze. - zgodził się na prośbę Coopera. - Skończę tylko raport i pojade z Gabriele na fermę. Napisze też do Vincenta, żeby odwiedził jego postrzelonego chłopaka.
Zrobił jeszcze łyk kawy i zabrał się do pracy.

/ 16.10.2010, wieczór

Po kilku godzinach na komisariacie stawił się Bob Rivers, pracownik kurzej fermy - lat 32, biały Amerykanin, niekarany, mieszkaniec Old Whiskey.

Roy podszedł do Boba.
Witam Pana.Zapraszam do pokoju przesłuchań. - powiedział i wskazał drogę mężczyźnie.