Gdy tylko William zatrzymał motocykl pod swoim domem, odechciało mu się wstawać. Odrobinę był obolały, aczkolwiek spożyty alkohol i wzięte wcześniej tabletki sprawiały, że Parker czuł się znieczulony. Po upływie kilku minut, może niecałych pięciu albo o dwie więcej, zebrał się w sobie i wszedł do środka. Najpierw przygotował sobie kawę, na rozbudzenie i żeby nie mieć kaca na drugi dzień. I w czasie, kiedy ekspres ją przygotowywał, księgowy ruszył do łazienki, by tam doprowadzić się do porządku. Sińce pod oczami, zatarcie na szczęce, opuchnięty nos. Przynajmniej tyle mógł wywnioskować z tego wszystkiego.
Gdy się ogarnął, przebrał się w dres i w drodze po kawę i popielniczkę, włączył sobie radio! Oczywiście, nie był świadomy tego, że zaraz usłyszy coś nowego, a ponadto - co się działo na imprezie Świętych. Pewnie gdyby się dowiedział, że przyjaciele zostali przymknięci w areszcie to ruszyłby do biura, aby wpłacić kaucję.
Tak czy siak, Will padł na stary, jednak niezawodny fotel, zarzucając nogi na podnóżek. Zimny okład przyłożył sobie na kark, a i kostki lodu owinięte ręcznikiem do nosa. Z takim ciężarem palił sobie papierosa.
Dopiero gdy w radiu zapadła chwilowa cisza, Will skupił swoje spojrzenie na urządzeniu zastanawiając się, o co tu kurwa chodzi. Po chwili jednak wszystko stało się w miarę jasne i księgowy sięgnął po swój telefon, włączając w nim dyktafon; komórkę położył nieopodal sprzętu, by jak najlepiej nagrać doznania ich laleczki z Curwoodem. (
Zamiast kolejnych utworów Bon Jovi, radio OWWWR zapodało dźwięki niczym z węgierskiego pornola. W rolach głównych DJ Billy i Jane!)
- Pięknie - skwitował, słuchając tego bez jakiegoś podniecenia, bo to jednak Parker. Nikt nie wie, co jest z nim nie tak.
Odczekał aż te ekscesy się skończą i wtedy wyłączył dyktafon. Pewnie sprawdził nagranie w komórce raz jeszcze, zapisując je; może ewentualnie zgrał je na laptopa, bo jednak był przezorny i mógł przewidzieć, że ktoś będzie chciał usunąć albo telefon zawiedzie.
Chyba sobie porozmawia z Baby na dniach.
Tak czy siak, księgowy po jakichś dwóch godzinach bezczynnego leżenia i powstrzymywania dalszego "rozrostu" sińców stwierdził, że ręka mu ścierpła, okład już nie jest taki zimny, kawa się skończyła. I mimo że chciał wziąć się za pracę to stwierdził, że przełoży to na następny dzień i legł się w łóżku z wygodą.
Długo mu nie zajęło zaśnięcie!
*
A) Praca
Gdy William obudził się rano i ogarnął, czuł się znacznie lepiej. Może nie perfekcyjnie, aczkolwiek na tyle, by móc popracować chwilę. Zatem mężczyzna przygotował sobie wszystko: księgi, notatki i notatnik, laptop, kalkulator. Zaczął najpierw porządkować rachunki poszczególnych firm czy osób, układając je chronologicznie od najstarszej zapłaty. Każdy ułożony ze sobą stos faktur zaczął podliczać, zapisując przy tym ilość rachunków, wartość oraz ewentualne odstępstwo podatkowe, jakie mogło zaistnieć. Księgowy podliczył, rozliczył i z taką notatką, której treść wprowadził do odpowiednich plików na swoim laptopie, zszył te rachunki, aby potem móc je przygotować i oddać klientowi. Po tej rutynowej robótce wziął się za kolejne uzupełnianie ksiąg, przepisywanie ich oraz znaczenie poszczególnych punktów, rozdzielając wstępy na bilans i odpowiednie kategorie; wypisywał wartości, te wieńcząc sumą na dole strony i podpisem czy też pieczątką, jako że miał takie uprawnienia. Albo sobie przywłaszczył, też możliwe. Praca nie należała do najciekawszych, zwłaszcza, że po jakimś czasie liczenia w jednej z ksiąg doszukał się błędu i musiał spędzić kolejną godzinę na znalezienie go i wprowadzenie korekty, którą musiał także zaznaczyć na papierze.
Kiedy skończył swoją pracę, mógł odpocząć.
B) SUDOKU, a co
Po odpoczynku stwierdził, że jego umysł nie jest zaspokojony liczbami, więc po spaleniu papierosa, William zgarnął sobie książkę, która na każdej stronie miała sudoku z podziałem na poziomy trudności i ilość ramek, jakich przybywało. Co prawda, dla większości nie jest to czymś uspakajającym, a prędzej denerwującym, choć to ostatnie niemalże nigdy nie spotkało Parkera, który dalej sobie wypisywał cyfry. Upewniał się, że nie powtarzają się w rzędzie, w kolumnie, w kwadraciku i cały ciąg cyfr jest uwzględniony w pionie czy też w poziomie. Był z tego zadowolony. Tym bardziej, że zrobił około sześć takich posunięć. Potem stwierdził, że ma dość.
I inne rzeczy do roboty...
/zt