Nieczynna stacja benzynowa

First topic message reminder :

Stara stacja benzynowa straszy przyjezdnych i jest dobrym miejscem na niekoniecznie legalne spotkania. Stare dystrybutory otoczone są łańcuchem, który generalnie nie jest potrzebny, bo przecież i tak nie nalejemy tu sobie paliwa. Stacja ma tylko dwa stanowiska skryte pod zardzewiałą wiatą. Obok stoi mały budynek, w którym kiedyś można było zapłacić i kupić batonika na drogę. Teraz stoi zamknięty i pusty.

- Serio o pytasz?
Prychnęła i pokręciła głową, nie patrząc jednak na Coopera. Oparła nadgarstek na czole i zamknęła oczy, chwilę znowu się nie odzywając. Jej pytanie było podyktowane brakiem jednoznacznej odpowiedzi na zainteresowanie detektywa.
- Nie wiem.. może źle zrobiłam, może powinnam poczekać... ale on we mnie celował. Obok był ranny Naiche, ranny. Rozumiesz? Lola by mi nie wybaczyła, gdybym pozwoliła żeby stało się coś gorszego... ta lufa wycelowana we mnie, dios mio. Nie wiem kiedy to się stało.
Westchnęła ciężko i ręka jej zjechała po twarzy, zatrzymując się na ustach, jakby Gabrielle sama siebie chciała uciszyć.

Siedział cicho, spoglądając na Gabrielle; słuchał jej tłumaczeń, które brzmiały jak litania winnego - a przecież nim nie była. Lecz pozwolił jej mówić.
- Rozumiem.
Bo faktycznie tak było - rozumiał co musiała zrobił Gabrielle i tak naprawdę, wszyscy wokoło by zrozumieli. Nikt jej nie winił. Ha, nie zdziwiłby się, gdyby ktoś Gabrielle pogratulował.
Lecz chyba nie byłoby to dobre - nikt po takim czymś nie chce słuchać gratulacji. Chyba, ze jest socjopatą.
- Postąpiłaś tak, jak powinnaś. Mężczyzna postrzelił cywila i celował do ciebie. Nie słuchał ostrzeżeń. Wszystko jest usprawiedliwione.
Poruszył się w fotelu i po chwili wahania nachylił się do Gabrielle.
- Ale i tak jest ciężko. I... i to może nawet dobrze, że ci z tym źle, bo to znaczy, że masz sumienie.

Obróciła twarz do Coopera, nie odrywajac głowy od oparcia. Chyba chciała, żeby powiedział, że dobrze postąpiła. Nie chciała jednak pocieszenia, głaskania po głowie. Wolała twarde stwierdzenie, że dobrze wykonała swe obowiązki.
Gdy zaś usłyszała o sumieniu, parsknęła gorzkim śmiechem.
- Tak, niektórzy twierdzą, że go nie mam, tak jak i serca.
westchnęła, zamykając oczy znowu. Ledwo powstrzymała się przed potarciem rany na policzku.

Pokręcił głową.
- No to dziś udowodniłaś, ze masz - dodał.
Potarł czoło, jakby to miało mu pomóc w zebraniu myśli.
- Słuchaj... łatwo nie będzie i na pewno nie zapomnisz. Ale nie masz co siebie obwiniać, bo winnym jest ten, kto zaatakował. ty broniłaś. Innych i siebie. Od tego są policjanci, tak?

Otworzyła oczy i spojrzała na Coopera. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę, że obraz padającego mężczyzny na zawsze wryje się jej w pamięć. Może nawet dziś nie zmruży oka, bojąc się powrotu sceny.
Dwa razy! Dwa razy dziś była narażona na kulkę!
- Tak. Od tego jesteśmy.
Powiedziała, ale bez jakiekolwiek entuzjazmu. Przesunęła spojrzeniem po suficie radiowozu i zatrzymała je przed sobą, na jeszcze świeżych plamach krwi. Tam gdzie leżał napastnik. Tam gdzie krwawił Naiche.
- Jedźmy stąd.
W końcu mieli założyć policjantce szwy, tak?

- Jasne.
Nie dodał nic więcej. Nie było potrzeby. To Gabrielle miała decydować o tym, czy chce o tym rozmawiać czy nie; jasne, Cooper w takiej sytuacji wolał zamęczać innych swoją paplaniną i użalaniem się nad sobą, ale widocznie Ramirez miała inne sposoby na radzenie sobie.
Oby tylko nie stosowała ich na dłuższą metę.

/zt - > przychodnia

FIGHT CLUB - 12.04.2013, późny wieczór

Na nieczynnej stacji zebrali się członkowie gangu Świętych wraz z tymi, którzy chcieliby wykazać się w amatorskim obijaniu mordy. Dziewczyny z Viva Maria lały piwo i rozdawały buziaki, a Sue Baker sędziował. Na "ringu" na środku zakurzonej sali odkładali się spoceni motocykliści, a kobiety sikały w majty widząc pot wymieszany z krwią i śliną.


PIERWSZY MECZ

GRACZE DOBIERAJĄ SIĘ W PARY - tylko jedna para może okładać się na ringu, nie więcej. Po skończonym meczu można dobrać się w kolejną. Każdy gracz może brać udział w tylu sparingach na ile ma ochotę (albo siłę).

Obaj zawodnicy rzucacają po jednej kostką. 
Podstawiacie pod wzór:
(Refleks+siła+ewentualna umiejętność) + k6*5

Ten, kto ma większy wynik, zadaje cios w wybraną część ciała przeciwnika. Oboje piszecie wynik mnożnika w swoim poście.
Kolejność może wyglądać następująco:

Postać A, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać B, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać A - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (przeciwnik ma sznase go uniknąć). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci B (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu.
Postać B - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (może się okazać że przeciwnik ciosu uniknie). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci A (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu. Jeśli nie - masz cios.

Po tej kolekcie zawodnicy czekają na kolejnego posta MG z instrukcjami!

/ początek

---> Początek

Kac mi przeszedł, nie myślałem teraz o niczym jak dać komuś w mordę, zrobiłem w domu kilka pompek poskakałem na skakance potem zżarłem całego kurczaka poleżałem, pobiegałem, lekki trucht dla rozgrzewki, a w końcu przyjechałem.
Zaciągnąłem na tyłek spodnie w moro, ha lubiłem wzór pustynna burza no i czarny podkoszulek. Może bym sobie coś wydzierał na ramieniu FC prawie jak FB przy tym rzymską jedynkę i dwójkę.
- Siema to dawaj - zarzuciłem na kierownice motocyklu kurtkę i poszedłem do Willa. Na przyjaciela zawsze można liczyć.

21 (ref) + 20 (s) + 30 (6), więc 71

22+31+20 > 71

Zaczęło się lubiłem Willa i wcale nie dla tego że lubiłem dać mu w mordę czy był słabszy czy też nie nie oceniałem, był księgowym więc musiał byś przebiegły jak lis. Mogłem tu paść jak długi i tyle. Uniosłem gardę i wyprowadziłem cios.

+5 ze ślepego losu
22+31+5*1+5=63

Podniosłem gardę po udanym ciosie i ponownie wyprowadziłem kolejny, no w końcu lekcje u Conora nie.

+5, cios: 46, unik: 60

Najpierw: każdy z was rzuca na ślepy los. Jeśli wyrzucicie 1 lub 6 - dodajecie do swojego refleksu 5 punktów! Jeśli wyrzucicie 2 - odejmujecie od wyniku mnożnika 5 punktów
Potem:
Obaj zawodnicy rzucacają po jednej kostce. 
Podstawiacie pod wzór:
(Refleks+siła+ewentualna umiejętność) + k6*5

Ten, kto ma większy wynik, zadaje cios w wybraną część ciała przeciwnika. Oboje piszecie wynik mnożnika w swoim poście.
Kolejność może wyglądać następująco:

Postać A, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać B, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać A - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (przeciwnik ma sznase go uniknąć). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci B (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu.
Postać B - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (może się okazać że przeciwnik ciosu uniknie). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci A (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu. Jeśli nie - masz cios.

Po tej kolekcie zawodnicy czekają na kolejnego posta MG z instrukcjami!

5 nic nie dodaje nie odejmuje
22+31+20=73

Kolejne trafienie, nie opuszczałem rąk, trzymałem je wysoko zasłaniając twarz i atakowałem, tak przyznam sie oglądałem walki Taysona, i próbowałem sie gibać na boki jak on by uniknąć trafienia i wyprowadzić kolejny atak.
- Dalej Will - mruknąłem.

4, cios: 61, unik: 70

// w czasoprzestrzeni

Eva dowiedziała się o walkach i czym prędzej zjawiła się na stacji. Will i Maro już się naparzali.
- No niech ci zacznie iść, bo przestanisze być taki pikękny - zaśmiała się i siadła na jakimś stołku czy czymkolwiek i obserwowała facetów.
Miała nadzieję, że będzie miała okazję też się pobawić. Nadal nie miała worka treningowego...

Wynik meczu był przesądzony - 3:0 dla Maro. Will, z obita szczęka, mógł zejść z ringu. Ale dziewczynom to i tak nie przeszkadzało. Nawet pokonany był seksowny.
Dlatego Gigi i Cherry zaraz go obskoczyły, proponując zajęcie się jego ranami wojennymi. 

MOŻNA ZACZĄĆ DRUGI MECZ.
GRACZE DOBIERAJĄ SIĘ W PARY - tylko jedna para może okładać się na ringu, nie więcej. Po skończonym meczu można dobrać się w kolejną. Każdy gracz może brać udział w tylu sparingach na ile ma ochotę (albo siłę).

Obaj zawodnicy rzucacają po jednej kostce.
Podstawiacie pod wzór:
(Refleks+siła+ewentualna umiejętność) + k6*5

Ten, kto ma większy wynik, zadaje cios w wybraną część ciała przeciwnika. Oboje piszecie wynik mnożnika w swoim poście.
Kolejność może wyglądać następująco:

Postać A, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać B, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać A - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (przeciwnik ma sznase go uniknąć). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci B (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu.
Postać B - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (może się okazać że przeciwnik ciosu uniknie). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci A (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu. Jeśli nie - masz cios.

Po tej kolekcie zawodnicy czekają na kolejnego posta MG z instrukcjami!

/Początek
20+42+29+4*5=111

Eastman był gdzieś z boku, ale teraz była jego kolej dlatego wyszedł na środek, kiwnął tylko głową do Maro i wyprowadził cios na szczękę. Ogromne frustracje kłębiły się w Connorze, był można powiedzieć dosyć mocno wkurwiony, dlatego Salinas był w troszeczkę złym położeniu, ale przecież go tam nie zabije, co najwyżej trochę mu połamie.

--->
Consuela, która umarłaby z bólu serca, gdyby odpuściła sobie taką rozrywkę, zjawiła się tu i zapewne wraz z Cassidy rozlewały piwo z dowiezionych tutaj wcześniej beczek i częstowały nim przybyłe tutaj na mordobicie towarzystwo.
Przechodząc obok Evy podsunęła jej pod nos piwo z cwaniackim uśmiechem. Zapewne chętnie by sobie pooglądała jak ktoś rozkwasza jej ten pyskaty ryj. Oczywiście nie znaczyło to, że jej nie darzyła sympatią, bo to była nieprawda.
Zaśmiała się w duchu, obserwując porażkę Parkera, a widząc kto staje w szranki z Maro, zawołała:
- Connor, słyszałam, że to nie jest zabawa dla dziewczynek! - a potem zajęła się czekaniem na moment, aż Sally zetrze Eastmana na miazgę.

- Hej el czupakabro - wyszczerzyła się do koleżanki i wzięła piwko - chcesz sie bić czy tylko dupy oglądać?
Musiała przyznać, że z radością oglądało się Connora i Maro. To może być interesująca walka.

22+31+5 = 58

Kiwnąłem do Connora, lekko się skrzywiłem, no będę początkiem wyładowania jego frustracji. Byłem twardy i nie bałem się dostać w ryj. Szkoda było mi chłopaka, no ale przecież zycie nie kończy się na jednym poczętym, można znowu począć, po poronieniu cykl miesiączkowy jest tak rozbity że wystarczy tylko zamoczyć... YYY no czytałem nie zaraz jak wróciłem ze szpitala. I nie prawda że narrator coś o tym wie, wcale a wcale. Gdy tak rozmyślałem poczułem silne uderzenie jakby coś we mnie walnęło.
Aa walną Connor no tak.