<- kino Zenith, 13.09, wczesna noc
Po jakimś czasie, nieco spóźniony Jools, w końcu stawił sie na swojej zmianie. Impalę zaparkował nieopodal. Tak, jakby chciał mieć na nią oko. Pewnie dostał jakichś kompleksów (ból biedy) po prowadzeniu Bentleya Smitha. Sam pewnie chciałby sobie pozwolić na kupno co najmniej dwóch aut, choć rozważał, że pewnie na starość będzie mógł się pochwalić trzema klasykami i jakimiś nowoczesnymi samochodami. Każdy miał jakieś marzenie! Oczywiście, bycie ojcem również było bardzo wysoko, jak nie najwyżej!
Ebenezer zaczął od spisywania raportów i sprawdzenia listy rzeczy, które musiał przewieźć. Czekały go ze dwie tury takiego wożenia i nie było na co narzekać. Najpierw to Jools postanowił wszystkie skrzynie i kartony, które zostały wciśnięte do naczepy, ułożyć tak, żeby nie zleciały podczas jazdy. Musiał zaczepić taśmy bezpieczeństwa pod towar, więc pewnie i z tym się męczył chwilę. Tylko że Jools - wbrew pozorom - miał więcej energii niż za dnia. Powinien był być bardziej wdzięczny za otrzymaną zapłatę, o której powodzie nadal nie wiedział. Może coś za dużo wypaplał? Nie byłby tym zdziwiony.
Eben zabrał od jakiegoś gówniarza deskorolkę, aby na niej zasiąść i przejechać przez całą długość hangaru, odbijając się od ziemi co jakiś czas. Nie zapomniał przy tym nucić sobie czegoś, co leciało w radiu i zapisując odhaczenia przy danym towarze, na którego liście zaraz się podpisywał. Jak dobrze ogarnął to jeden towar miał tylko zawieźć do innego magazynu. Cieszył się więc cholernie z tego, że się nie napracuje. Jak na ten moment.
Reynolds już normalnie zajechał o deskorolce do ciężarówki jednego ze współpracowników, podając mu listę, którą niedawno trzeba było podbić.
- I bądź przed piątą, bo potem nie dobudzisz, człowieku - zawołał, cofnął się do naczepy, którą zamknął i uderzeniem w jej bok, zasygnalizował kierowcy, że może ruszać.
Potem sam już zaczął przewozić część skrzyń, jakie zostały wpakowane do ciężarówki. Usiadł wygodnie za kierownicą, ustawił fotel i lusterka boczne, a potem zaczął przekładać dłonie na kierownicy, by wyjechać z miejsca początkowego. Chwilę musiał się namęczyć, ale ostatecznie nie miał większych problemów z tym, żeby wyjechać i pojeździć nieco po terenie magazynów jedno zwożąc, a następne przywożąc. Będzie musiał za jakiś czas wyjechać na miasto, więc przeczuwał, że musi się w tym wszystkim rozeznać.
Gdy Jools załatwił pierwszą turę, tam spisał kolejne papiery. Mniej chętnie (bo bardziej zmęczony, w końcu zaczął tracić energię) wziął się za następne auto, nieco większe gabarytowo, najpierw sprawdzając jego stan techniczny, a potem dopiero zaczynając cała zabawę z tym związaną. Po spięciu towaru, spisaniu go i zamknięciu naczepy, Jools wyjechał z magazynów, zawożąc towar do jednego ze sklepów, gdzie ostatecznie przyjął zapłatę i pomógł w rozładunku.
Gdy po dwóch godzinach wrócił, już widział, jak w oddali rozpoczynał się wschód słońca. Odetchnął ciężko, wsiadł w Impalę i pojechał do domu.
/ zt