Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Lupnan Road

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 6 z 6]

1Lupnan Road - Page 6 Empty Lupnan Road Pią 16 Maj 2014, 15:06

Mistrz Gry

Mistrz Gry
First topic message reminder :

Tutaj znajduje się budynek remizy strażackiej, a gdy skierujemy się tą trasą do centrum, napotkamy biuro szeryfa i koronera.


126Lupnan Road - Page 6 Empty Re: Lupnan Road Pią 27 Mar 2015, 14:13

Jonathan Harper

Jonathan Harper
Pokręcił głową.
- Nic a nic. Może masz rację, ale nie daje mi to spokoju. No bo jaki mogli by mieć powód żeby nam pomagać a potem zniknać z niczym? Na prawdę nie rozumiem, rozpłynęli się jak jakieś duchy - zaśmiał się pod nosem bez humoru.
Chwilę szli w ciszy a Sophie znalazła jakiś patyk, który niosła dumnie chcąc się jakby popisać przed starszą koleżanką.
- Wiesz, gdy byliśmy na Florydzie pozaznaczałem jakieś nieznane mi szlaki. tak sobie pomyślałem, może miałabyś ochotę jeszcze się poszwendać z nami po górach?

127Lupnan Road - Page 6 Empty Re: Lupnan Road Pią 27 Mar 2015, 14:25

Liluye

Liluye
- No tak czy siak to było calkiem nie fair, żeby tak znikać - wzruszyła ramionami. - Tym bardziej w górach, w takim miejscu, nie powinniśmy się rozdzielać i rozłazić - fuknęła. ODzywał się w niej wewnetrzny przewodnik.
- A moze leżą gdzieś na dole jakiegoś urwiska - kolejne fuknięcie. - Wcale bym się nie zdziwiła, w końcu to tylko chwilą, zeby powinęła się noga - zmarszczyła brwi, dziwnie zezłoszczona taką myślą.
- Tak? Sprawdzimy. Porónamy z moją mapa i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wiesz, że na wycieczki zawsze jestem chętna - pokiwała z zapałem głową.

128Lupnan Road - Page 6 Empty Re: Lupnan Road Pią 27 Mar 2015, 14:31

Jonathan Harper

Jonathan Harper
- No, ale musisz przyznać, że te góry są... interesujące - skrzywił się na nieudany przymiotnik. Jaskinie pełne duchów, tak w istocie "interesujące".
- Jasne, fajnie. taką miałem nadzieję - uśmiechnął się do Lilu.
- Mam takie przeczucie, że jeszcze nie jedno można w nich znaleźć. A! I zrobiłem kilka zdjęć jednemu atlasowi... bo w tej samej książce były też pozaznaczane szlaki w innych górach i myślę, że to mogą też być jakieś ślady powiązane z tutejszym plemieniem. Ale to musisz obejrzeć, bo chyba będziesz wiedziała więcej na ten temat.
I skręcili w stronę domu Liluye.

129Lupnan Road - Page 6 Empty Re: Lupnan Road Pią 27 Mar 2015, 14:36

Liluye

Liluye
- Są. Dlatego w nich pracuje, nie? - uśmeichnęłą się. Dla niej to było interesujące. Ciekawe. Ważne. Bardzo ważne. Przy czym czuła się tez troche zagubiona. Te wszystkie wizje, które do niczeog nie prowadziły.. Zagryzła wargę.
- Mam nadzieję, że dużo znajdziemy. Do muzeum, by się czeogś dowiedzieć.. Przez te masakry, rzezie i zwożenie nas do rezerwatów dużo poginęło - pokręcila glową z rezygnacją.
- DObra. To przynieś mi je, albo ja przyjde do Ciebie, tu sie niedlugo zacznie remont

zt - dom betty

130Lupnan Road - Page 6 Empty Re: Lupnan Road Wto 02 Cze 2015, 01:09

John Doe

John Doe
/ start

Szedł. Szedł z tym swoim nieszczęsnym wózkiem ukradzionym (cały czas miał ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu) z supermarketu przed siebie. Wiatr, deszcz, upał...  nie były mu straszne. Brnął do przodu, jak przez życie. Tak, bo samotny spacer pełen utrudnień losu był metaforą życia, istnienia jednostki we wszechświecie. Jego dawno zapomnianego jestestwa, które kryło się teraz w postach na Twitterze, pomiędzy szeroko ogarniętą blogosferą. John doświadczał iluminacji. Wiedział, że nie wolno jeść żywych stworzeń, że mięso jest złe. Tak samo złe było dyskryminowanie uciśnionych feministek oraz spaśluchów, którzy właśnie walcząc o swoje praca wpierdalali kolejnego kebaba z podwójnym sosem czosnkowym w drodze do domu i twierdzili, że są piękni i zdrowi, i że wszyscy powinni brać z nich przykład. Oczywiście do pierwszego zawału. Dyskryminacja na tle rasowym była przy tym niczym. A największym skandalem według niego było twierdzenie, że rudzi nie mają duszy. Przecież mieli, i on był tego najlepszym dowodem. Był w końcu doktorem kulturoznawstwa, znał się na tym. On powinien teraz przebywać w Ameryce Południowej, powinien pomagać prostować historię plemienia Yanomami, walczyć o zakaz wstępu drwali na ich tereny. Ale nie mógł. Utknął bez grosza przy duszy w pipidówie, będąc kompletnie rudym.
Spojrzał w prawo, spojrzał w lewi i znów w prawo i przeszedł przez ulicę. Ktoś przed chwilą wywalił burgera do śmietnika, a on był tak niesamowicie głodny (oczywiście mięso zamierzał wyrzucić, jak każdy szanujący się wegetarianin weganin wegecośtam jedzące ze śmietników). Obrał sobie cel u obiad.
Pędził jak szybki i wściekły. Czuł się jak Jason Statham w Transpoterze. On i jedzenie, ostateczne starcie. Przypalona buła, liść sałaty i kawałek pomidora. Ser też zamierzał wyrzucić, bo weganie chyba tego nie jedzą. Liczyła się buła. I burczący żołądek.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 6 z 6]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach