Jak się okazało nie tylko ona zawędrowała w ten zakątek miasteczka. W każdym razie dostrzegła rudzielca z wypchanym plecakiem. Widząc, że kobieta chyba chce się jej o coś spytać, Joan wyjęła słuchawki z uszu, wyłączyła odtwarzacz i wolnym ruchem zaczęła zwijać kabelki, które jak nic i tak się zaplątają.
Nie odpowiedziała natychmiast, nie chodziło, żeby złośliwe nie chciała pomóc, tylko najpierw wyrwał jej się cichy śmiech. - Przepraszam, po prostu wizja Old Whiskey i hotelu, to bardzo surrealistyczne. Jest motel i to kawałek stąd na obrzeżach - wskazała prawą dłonią mniej więcej kierunek, gdzie znajdował się motel Rosie. - Trzeba wrócić się do centrum i potem z Main Street zejść w Dust Road. Zresztą właśnie chciałam iść w tę stronę, to mogę pani wskazać drogę - dokończyła z wzruszeniem ramion. I tak miała wracać, więc może pomóc kobiecie. Krótko przyjrzała się jej, akcent miała wyraźny, Angielka, chyba. Jak na turystyczną wyprawę, to pora była nietypowa, a jak była autostopowiczką to dziwne, że nie podrzucił jej ktoś w rejony właśnie motelu.