Przyczepa Setha 'Sety' Clustera

First topic message reminder :

Jeśli ktoś zawędruje do końca osiedla przyczep zauważy jedną w dość... ciekawym stanie.
Jeśli akurat świeci się w jej oknach światło, to na zewnątrz musi stać motocykl nie pierwszej nowości, postawiony na stopce tuż nieopodal skrzynki pocztowej. Po wejściu po drewnianych schodkach na dobudowany, zadaszony 'ganek' należy otworzyć drzwi, potem moskitierę, a w końcu wchodzi się do dość niewielkiego wnętrza. Po prawo, na samym końcu znajduje się aneks kuchenny.
Nowy to on z pewnością nie jest, ale nie da się też powiedzieć żeby był zaniedbany. Nieco bliżej, na lewo od aneksu znajduje się stolik z trzema krzesłami, nad którym na ścianie naklejony jest plakat Lemmy'ego z Motorheada. Zaraz obok stolika jest kanapa, a naprzeciwko niej, tuż przy wejściu niewielkich rozmiarów telewizor kineskopowy - cóż, widać że Seth raczej nie bardzo dba o wygody.
Po lewo, gdzie kończy się kanapa, jest ściana, która oddziela główne pomieszczenie od łazienki. Za małą łazienką jest niewielki pokoik, gdzie umiejscowione jest łóżko.
Charakterystyczną cechą przyczepy jest spora kolekcja płyt jednej tylko kapeli - Motorhead. Podobnie jak flaga rozwieszona nad łóżkiem i praktycznie niezlliczona ilość plakatów, jakimi 'sypialnia' jest powyklejana.

Uniosła brew, kiedy Seth parsknął śmiechem, a kiedy niczym Zygmunt Chajzer zaserwował jej chwile prawdy, Consuela zrobiła tak głupią minę, że Clusterowi powinno wyssać wszystkie punkty inteligencji.
Po chwilowym zdezorientowaniu, dziewczyna w końcu ogarnęła się, by przywalić mu w twarz. Na wyraz swojego ognistego temperamentu pacnęła go jeszcze w ramię i popchnęła.
- Następnym razem po takim zagraniu, to ci nawet doktor Quinn nie pomoże. - mruknęła, po czym skrzyżowała ręce na piersi.
- Też nie jestem świętoszkiem. Ale jestem z Maro, więc nie otwieram nikomu innemu mojej komnaty tajemnic. Z resztą on też nie. - chwilę zastanowiła się nad sensem swoich słów, olewając jednak swoją małą gafę.
- Nie chciałabym się przespać z nikim nawet jakbym... chciała. On też nie, nawet jeśli jest teraz w burdelu, otoczony półnagimi dziwkami, machającymi mu dupą tuż przed nosem. - znowu zrobiła głupią minę, wizualizując sobie taki stan rzeczy.

Seth słuchał z uwagą tego, co mówi Consuela gapiąc się na plakat Iron Maiden z wyszczerzonym ryjem Eddiego dzierżącego zakrwawioną siekierę. Jako dowód na to że uważa na to, co młoda mówi unosił jedną brew. Wydął usta w zrozumieniu.
- No tak. Z pewnością. - pokiwał głową i zgasił szluga w popielniczce. Potem zdjął z siebie ciężką czarną bluzę i został w samym białym bezrękawniku który odsłaniał tatuaż na jego lewym ramieniu.
- A mimo to jednak coś cię tam ściska w dołku. - obrócił głowę w jej stronę i przeczesał dłuższe z tyłu włosy.

- Nic mnie nie ściska. - odparła od razu, bez zastanowienia, miętoląc w dłoniach skrawek swojej koszulki, po czym ziewnęła raz, za razem, zupełnie jak autorka tego posta.
Oparła się wygodniej o kanapę.
- Ej, Seth... - zaczęła, chcąc przekazać mu jeszcze jedną swoją myśl, jednak już nie zdążyła. Piaskowy Dziadek sypnął jej piachem w oczy. Consuela zasnęła.

Cluster nie zdążył nawet pomyśleć przez pięć sekund (nie żeby wolno myślał, czy był opóźniony), a usłyszał cichy, miarowy oddech. Obrócił głowę i zobaczył Ramirez śpiącą na kanapie w najlepsze, z ręką podpierającą częściowo twarz. Uśmiechnął się lekko, bo wyglądała w tym stanie niewinnie jak cholera. I chyba taka była wewnątrz.
Nie mówiąc nic wstał, wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją do swojej 'sypialni'. Tam położył ją na łóżku i przykrył, uprzednio ostrożnie zdejmując jej buty.
Potem sam porwał koc i zniknął w głównym pomieszczeniu, na kanapie. Przykrył się kocem i spalił jeszcze papierosa myśląc o wszystkim co go ostatnio spotkało.
Trzeba będzie powiedzieć Bakerowi...
I spał.

---> Racjonalne rozwiązanie

Nie wiem która była godzina, czy to było istotne, nie. Walnąłem w drzwi pięścią. A co będe pukał, może śpi i by nie usłyszał.
ZAPUKAŁEM JESZCZE RAZ!

Seth podniósł głowę, wyrwany ze snu. Kurwa, kogo niesie o tej porze? Spojrzał na zegarek stojący obok kineskopowego telewizora. Środek nocy.
Zrzucił z siebie koc i wstał z kanapy, przeszedł przez pomieszczenie. Kurwa, czyżby ktoś już wiedział o Billym?
- Kogo niesie?

Consuelę zbudziła już pierwsza seria łomotania w drzwi. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała się po pomieszczeniu, przecierając oczy i przypominając sobie u kogo to jest gościach.
W końcu pukanie wyrzuciło ją z łóżka. Wyszła z 'sypialni', rzucając okiem na zaspanego blondyna, po czym wyjrzała przez okienko, by dostrzec za nim Maro i jego moturek.
- Wpuść go, to Salinas. - oznajmiła sennie, ziewając sobie w międzyczasie. Wkrótce drzwi przed Latynosem się otworzyły.

Policja... otworzyłem usta jednak nic się z nich nie wydobyło, to był by świetny żart, ale jakoś nie miałem ochoty na żarty.
- Maro! - mruknąłem z za drzwi.
No a gdy te się otworzyły, to już zupełnie odeszła mnie ochota. Jako że lubiłem mówić na usta cisnął mi się potok słów. Spojrzałem po dwójce i wszedłem do środka, zamknąłem za sobą drzwi. Nie miałem zamiaru spraw świętych i swoich załatwiać na środku campingu.
Nic nie mówiłem. Patrzyłem na dwójkę tępym wzrokiem, od razu mam przyjebać, tylko komu hm...

Seth siadł na kanapie i odpalił papierosa.
- No? Gęba ci się nie zamyka zazwyczaj, a teraz siedzisz cicho. Will ma twoją działkę za Billego. Za mało kasy? O to ci chodzi? - zarzucił temat rozmowy Seth przeczuwając że Salinas wrócił od azorowania Baby Jane i chce odpowiedzi. Blondyn był gotów ich mu udzielić, ale Maro chyba nie miał ochoty ich zadać.

- Jaką kurwa działkę? - oczywiście że domyśliłem się że chodzi o kasę, nie o udział w gruntach ani też kilka gram koki.
- Widzę że topicie smutki razem co? - podszedł bliżej Setha. Nie był to wesoły chłopak Maro.
- Co wam do kurwy nędzy odjebało? Kto kazał odstrzelić radiowca? - syknąłem przez zęby jak na węża przystało.

Consuela uniosła tylko brew, kiedy Maro wszedł do przyczepy z tą swoją poważną miną i niepokojącym milczeniem.
Po chwili zaczęła się domyślać o co mu chodzi. Żołądek ścisnęło jej najprawdziwsze przerażenie. Już miała pytać, czy Sally przypadkiem nie zajebał Baby Jane, kiedy ten się odezwał. Jego słowa ją mocno zdezorientowały.
- Chciał nam uciec, Maro. - powiedziała, marszcząc brwi. Jeszcze tego by brakowało, gdyby okazało się, że jego śmierć była niepotrzebna!
- I tak by na nas nakapował. - dodała w ramach usprawiedliwienia.

Seth zignorował to co mówiła Consuela, jako że nie była ona pewna niczego, co zrobiła, a raczej co zrobił sam blondyn w kwestii przystojniaczka.
- Prosta sprawa. Gość zamiast iść do banku poleciał do radia. Ledwo go zdążyliśmy złapać zanim wbił do audycji, pewnie by nakapował całemu miastu. Skurwiel się na mnie rzucił, dostał w mordę. Związaliśmy go i zabraliśmy do auta. Chroniłem Świętych, bo gdyby wyszło że uciąłeś mu palec, to mielibyśmy KUPera i resztę psiego bagna na dupie. Tak by nam obwąchali rowy że byś nie mógł kichnąć żeby nie wiedzieli. Tego chciałeś? Sprzątałem po tobie bajzel. Dług jest zwrócony, Will ma twoją część kasy. - ciurkiem wytłumaczył Salinasowi Seth i wsunął sobie szluga do ust.
- Poza tym, co to za pierdolenie 'kto ci kazał?' Jesteś moją matką żeby mi mówić co mam robić?

Słuchałem całego wywodu Clustera, chwilę patrzyłem na Consuele, ciągle się zastanawiałem co robiła w przyczepie świętego. O ile o Willa nie mogłem być za zazdrosny, i to nie dla tego że był jakiś szpetny. Parker był nawet przystojniejszy od Clustera o tyle temu drugiemu jakoś tak z oczu źle patrzyło.
- Prosta, masz trupa uważasz to za prostą sprawę? Jak kurwa próbował uciec, jest Baby która wszystko wie, myślicie że nie pójdzie do psiarni? - mruknąłem. Nie mogłem skupić myśli, może wciąż drażniła mnie obecność Consueli w środku nocy u Clustera.
- Nie bój się Cluster o moje kichanie bo Qatar mam w nosie i pierdole te pieniądze, ja rozliczam się z Bakerem, taka kurwa prosta rzecz i spierdoliliście. Skoro byliście tak wspaniałomyślni co z Baby? Może mnie oświecicie?

- Dostała smsa pożegnalnego. Billy 'dogadał' się z nami ale jako mus musiał wyjechać z Old Whiskey. Ślady zatarte. Poza tym, kurwa, jak jesteś taki cwany to co byś zrobił? Pozwolił mu kapować a potem psiarni dorwać się do swojej dupy? Jak Baby nakapuje to nie będzie to takie niebezpieczne gdyby zrobił to Kurwód. - Seth pokręcił głową zastanawiając się czy Maro czasem z chujem na głowy się nie pozamieniał. Tacy to mają łatwo. Siedzą na dupie przez parę dni, a potem dopierdalają się o wszystko. I w żaden sposób im się nie dogodzi. Każdy mądry po fakcie. Ech.

Maro nie pomagał. Ba, jego słowa sprawiały, że czuła się jeszcze gorzej z tym, co działo się ostatnio.
- Ciekawe co ty byś, kurwa, zrobił na naszym miejscu! - podniosła głos, ale potem, słysząc Clustera odpuściła sobie. Schowała twarz w dłoniach na chwilę, a potem ją coś nagle tknęło. Opuściła ręce wzdłuż tułowia i spojrzała to na jednego, to na drugiego.
- Wiecie co? Tak się zastanawiam... gdzie jest palec? - w końcu skoro chcieli upozorować dobrowolny wyjazd Curwooda z miasta, to ten paluszek mógłby im trochę w tym przeszkodzić, jakby wpadł w niepowołane łapy.

Nic nie mówiłem, myślałem co mam zrobić, pewnie przyjdzie że zostawić to samopasem i czekać. Nie wiedziałem co siedziało w głowie Setha. Dopiero słowa Consueli wyrwały mnie z myśli.
- Przecież sama go wyjebałaś... może zrobiła sobie z niego wisiorek? - przeniosłem na nią wzrok i patrzyłem na dziewczynę.
- Wyjeżdżam na kilka dni... Jak coś to biorę wszystko na siebie wiec nie klapcie za dużo co i jak, kasą się podzielcie, nie potrzebuję.
Dałem dwa kroki do tyłu, w kierunku drzwi.
- Dobra robota - mruknąłem i po prostu wyszedłem z przyczepy. Wyciągnąłem fajki i postanowiłem sobie zakurzyć.

Seth wstał i wyszedł za Salinasem.
- Właśnie, to jest rzecz która mnie zastanawia. Nie gadamy o tym z nikim prócz siebie? Ja bym nawet innym Świętym, prócz Bakera nie mówił, bo tylko któreś chlapnie pod nieuwagę i się zrobi burdel. - stwierdził, gdy poczuł że nieco nerwy z niego zeszły.
- I kwestia palca, owszem, twoja sprawka. Reszta jest moja. Dopilnowaliśmy żeby nie zostawić tego rozgrzebanego. Trzeba dopilnować żeby tej młodej nic głupiego do głowy nie wpadło i będzie ok. - rzucił samemu odpalając drugiego szluga.
- A, właśnie, twoja wiedźma - wskazał głową w kierunku przyczepy, tzn Consueli. - wyniosła się od siostry i nie ma gdzie zostać. Nocuje tutaj, nie wiedziała kiedy wrócisz.

Zacisnęła zęby, kiedy Maro zbagatelizował jej obawy, jeszcze bardziej, kiedy oznajmił nagle, że wyjeżdża, a kiedy wylazł z przyczepy mało nie transformowała w Hulka. Najchętniej wyrwałaby za Salinasem, przytargała go za włosy (hehe) z powrotem i kazała sobie wszystko tłumaczyć, jednak Cluster ją wyprzedził, więc dziewczyna jedynie stanęła w progu przyczepy, ze skrzyżowanymi ramionami na piersi, wpatrując się w ich stronę w taki sposób, jakby chciała ich zabić wzrokiem.

- Baker musi wiedzieć, powiem mu - mruknąłem zaciągając się papierosem.
- Baby nic nie powie, trzeba ją postraszyć, jedzie na tym samym wózku, a może to ona obcięła mu palec, kto tam wie, nie chciał klient zapłacić, to mu opierdoliła palucha. Trzeba ją uświadomić jak sprawa wygląda. Można by było za parę dni wpaść do niej zapytać o Billego czy przyłaził? Czy nie robi nas w chuja z tym wyjazdem. Czaisz?
Nie miała gdzie mieszkać to ciekawe dostała ode mnie klucze no ale mogła być przecież samotna nie, w końcu znikałem od tak sobie na kilka dni. Taki byłem. Spojrzałem na dziewczynę.
- Jedziesz czy zostajesz?

Niestety Consuela nie była już w posiadaniu kluczy do przyczepy Maro. Nawet nie wiedziała, że to William je jej zabrał. Był to jeden ze skutków jej pijaństwa.
- Jadę. - mruknęła w odpowiedzi do Maro, nie zdejmując jednak z twarzy swojej morderczej miny.

Seth przyjrzał się im na krótko, po czym kiwnął głową.
- Trzymajcie się. - minął ich oboje i włączył magnetofon, wrzucając do środka Kill 'Em All Metalliki. Potem uwalił się na kanapie i strzepnął popiół do popielniczki. Cóż, przynajmniej sprawa z Billym się załatwiła.

Machnąłem tylko ręką i poszedłem w kierunku swojej przyczepy. Nie patrzyłem czy Consuela idzie za mną czy przede mną. Nie odzywałem się szedłem w milczeniu, nie czekałem aż będzie się tłumaczyć nie chciałem w ogóle chyba tego słuchać, z resztą chyba nie musiała się tłumaczyć, jej sprawa gdzie śpi i u kogo.


---> ZT x 2 hehe Przyczepa Maro

// 23.05.2013 po południu

Seth zdążył skończyć robotę. Wrócił więc do domu zmęczony wszystkim i stwierdził że to dobry czas na odstresowanie się nieco, uspokojenie myśli. Ostatnich parę dni było burzliwych, tak jakby śmierć jego brata nie była wystarczająco zaskakującym wydarzeniem.
Święty pociągnął kabel z przyczepy, wystawił wieżę, wbił płytę Motorheada, rozstawił leżak i wziął czteropak. W świetle zachodzącego słońca, w ciepełku i podkoszulku leżał sobie, popijając alkohol. Gapił się w niebo, na rzadko występujące chmurki, które przebiegały sobie powolutku. Myślał o wszystkim, przez co przeszedł, o wieku w jakim był, położeniu i kierunku jaki obrał... Leniwe popołudnie.

--->
Zaraz po tym, kiedy opuściła przyczepę Maro, Consuela zdecydowała się - z resztą po raz kolejny - na bardzo dramatyczny krok. Ucieka i NIGDY już nie wróci. Wsiadła na motocykl i ruszyła przed siebie. Wiatr we włosach odrobinę osładzał jej cierpienia. Po 5 minutach drogi doszła do wniosku, że już brakuje jej Salinasa. Tak samo, jak benzyny. Zsiadła z motocykla i zadała sobie pytanie - co w takiej sytuacji zrobiłby dorosły, odpowiedzialny człowiek?
Zanim zdążyła sobie na nie odpowiedzieć, już płakała głośno i kopała swój motocykl. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu, jedynie Bóg widział jej kretyństwo w pełnej okazałości.
Kiedy w końcu uporała się ze swoją histerią, przyprowadziła motor do OW, z zamiarem odwiedzenia Parkera i poproszenia go o możliwość przezimowania w jego starym mieszkanku. Dopiero kiedy mu w drzwi załomotała, to przypomniała sobie, że Parker przecież wyjechał. Wróciła więc na osiedle przyczep, pchając ten nieszczęsny motor, sapiąc jak Gruby Jim po minucie ruchania.
Jej motor zemdlał, a skoro już zapewne zwróciła na siebie uwagę, to wydusiła z siebie:
- Cześć. - i zajęła się podnoszeniem z ziemi swego nadszarpniętego już cacuszka.

Seth przyglądał się zbliżającej się do niego kobiety od dłuższego czasu. Podpił piwo z butelki i siadł na leżaku.
- Co się stało, szopie? - zapytał i podniósł się, pomagając jej podprowadzić motocykl. Nie musiał pytać, od razu poczuł o co chodziło. Nie zatankowała. A on nie skomentował, tylko westchnął i postawił go na stopie.
- Leżak. Leżeć. - zakomendował jej. - Piwo jest wolne, możesz iść w tango. - dodał ruszając do szafki w domu, gdzie powinien mieć kanister. Ktoś mądry by spytał o to jaki pojeb trzyma kanister wypełniony benzyną w domu. Odpowiedzią byłoby krótkie "Seth".
Gdy wrócił z kanistrem, odkręcił zawór i wlał kilka litrów do baku.