Trening policyjny - widownia

First topic message reminder :

Na sali gimnastycznej miejscowego liceum rozpoczęto trening dla pracowników biura szeryfa i koronera. Dzięki temu można było też przeprowadzić testy sprawnościowe funkcjonariuszy, które dadzą szefowi obraz w jakiej kondycji są jego pracownicy.
Każdy policjant, który weźmie udział w treningu, dostanie bonus do pensji!

na widowni mogą zasiąść pracownicy biur a także zwykli mieszkańcy Old Whiskey. Trening jest publiczny i każdy może wpaść poobserwować wygibasy naszych funkcjonariuszy!

Uśmiechnął się do kobiety-demolki.
- Haha, no nie wiem, została by ze mnie chyba mokra plama. To szturchnięcie już mnie boli - złapał się tearalnie za bok.

- Proszę Cie, kochany!
Zaśmiała się krótko, bo obserwowanie jak siłują się dwaj mężczyźni, których odrzuciła, nie należało do najciekawszych. Gabrielle westchnęła i opierając łokcie na kolanach, zwrócła twarz na Harpera.
- Co mówił dokładnie?

- Przestań, bo się rumienię - zażartował ale pewnie i tak był czerwony.
Westchnął i spoważniał nieco.
- Wziął mnie do Appaloosy na picie. Zalał się jak świnia i mówił, że złamałaś mu serce i się go wstydzisz.

Przymknęła oczy na moment i pokręciła głową, chowając twarz w dłoniach. Też na chwilę, bo zaraz się wyprostowała i oparła na krześle. Westchnęła ciężko i spojrzała w stronę Nata.
- Wiedziałeś o nas wcześniej?

Pokręcił głową patrząc nadal na maty.
- Znaczy nie było trudno się domyślić, że coś się międzywami dzieje. Żadne z was nie jest szczególnie uzdolnione aktorsko - uśmiechnał się słabo - ale nie wiedziałem na pewno, chyba nikt nie wiedział.
Odwrócił się do Gabi.
- Tak było? To co mi powiedział Nathan? Wstydzisz się go?

Poczuła się jak idiotka. Jej starania, by nikt o niczym się nie dowiedział, spełzły na niczym. Uśmiechnęła się gorzko, zaczynając rozumieć jak wielki błąd popełniła. Złamała serce Nathaniela, bo się bała, by nikt nie wiedział o ich związku, podczas gdy każdy się tego domyślał.
- Nie.. nie chciałam, żebyście myśleli, że wykorzystuje go.. no wiesz. Dios mio, ale ze mnie idiotka.
Sapnęła i oparła ramię na wolnym krzesełku obok, by podeprzeć głowę.

Położył rękę na jej plecach. Westchnął. Otaczają go dzieci.
- Nie da się ukryć... weź z nim pogadaj, bo jemu się wydaje, że jest beznadziejny i sam się na to nie zdobędzie, hm? Niech chociaż jedno z was się zachowa jak dorosły.
Zawachał się chwilę.
- Bo wiesz, jemu bardzo na tobie zależy, jeżeli dać wiarę temu co wczoraj bełkotał.

- Ale ja go nawet nie rzuciłam. Nie chciałam niczego zmieniać. On chciał i... Jak mu zależy? Tak, że sam wczoraj opuścił moje mieszkanie? Wiedziałam, żeby sobie zawczasu odpuszczać związki w pracy.. Najpierw Sam, teraz Nat.. Potem wszystko się komplikuje.
Rozgadała się kręcąc głową i obserwując salę. Widząc jednak co Cooper właśnie zrobił, zerwała się z miejsca.
- Powariowali!
Warknęła, widząc cios Sama.
Zbiegła na dół.

zt

Gabi uciekła na matę, a Jonowi nie pozostawało nic innego, jak pilnować Fifi.
- Boże, co za dzieci.
Też zszedł na dół.

zt

Lil obserwowała walkę i chociaż nic nie slyszala to mogla sie domyslic.
- Oj.. - jęknę i podniosla sie podchodzac do barierki. Ramirez juz biegla na dol.

Bobby żałowal, że wszyscy sobie poszli. Nie, że ich znał, no ale. On lubił z kimś sobie pogadać! Teraz na przykład BARDZO chciał powiedzieć: oho, chyba czas dzwonić na policję!
No, ale nie miał do kogo.
Smuteczek.
Więc tylko siedział i uśmiechał się z powodu tego żarciku. Zdaje się, że trening wymykał się spod kontroli!

/początek

Mandy myślała, że trening policyjny będzie koszmaaarnie nudny-i był, dopóki jeden z policjantów nie powiedział czegoś, za co dostał w pysk (Czy to ta Latynoska, która właśnie zbiegła na chwilę z widowni,a  potem wróciła na swoje miejsce była w to zamieszana?! Chyba tak!). A teraz już normalnie się lali! Jejuni, ale będzie plotkarski news!
Bitwa o honor…pani Ramirez?
Nathaniel Cooper i Sam Swarek zakłócili policyjny trening swoim niesubordynowanym zachowaniem, bijąc się zapewne o coś, co jeden z nich powiedział o jakiejś damie..prawdpodobnie o koleżance po fachu, Gabrielle Ramirez, która wydawała się bardzo poruszona bójką! Cooper tłucze Swarka bez opamiętania, każąc mu "odszczekać" jakąś wygłoszoną cicho i zapewne niekulturalną uwagę! skrobała szybko w notesiku.

Całą tą szopkę obserwował z oddali, przy barierkach. Z otwartymi ustanie, nie dowierzając, ze w ogóle ktoś mógł do takiej bójki dopuścić. 
- A kurwa... - wymsknęło mu się. Spojrzał na Liluye, która stała niedaleko.
- Co się tu dzieje?

/z samoobrony

Wdrapała się z powrotem na widownie. Usiadła obok Bobby'ego, podciągnęła lewą nogę pod brodę.
- Też się takiego obrotu sprawy nie spodziewałam - rzuciła wpatrując się, jak Vincent kolejno ląduje na materacu i unika następnego ataku policjantki.

Liluye spojrzała na Nachosa i najpierw pomyślała o ostatnim spotkaniu. Potem wróciła wzrokiem na maty.
- Ten w długich włosach spotykał się z kobietą, która wrzeszczy i dała im w mordę. Ale ten drugi najwidoczniej też. Szczegółów nie znam. A w ogóle to cześć.

Bobby obrócił głowę i uśmiechnął się do Joan, przez co ominął go widok Vincenta rozłożonego na łopaki przez kolejny atak Loli.
Zaśmiał się i wzruszył ramionami.
- Podejrzewam, że atmosfera w waszym biurze musi być dość... napięta? - zagadnął, zerkając na materace na dole. Jak już koleś leżał. Bobby wskazał na niego i zadał kolejne pytanie: - Niech zgadnę, on też jest z laboratorium?
No bo nie mógł znaleźć innego rozwiązania na jego przegrywanie z kretesem z babami! Pewnie miał tylko muskularny kciuk to otwierania probówek.

Nim Lilu zaczęła mu tłumaczyć, Naiche pomachał do Loli i posłał jej buziaka.
- Co? Ach... co, działała na dwa fronty? - zdziwił się - ej, no to ja też bym w mordę dał.
Odsunął się nieco od barierek.
- No bo co, kurcze blade...

- Nie wiem, ale chyba nie o to chodzi - zmarszczyła brwi i sama oparla się o barierki.
- Możesz spytać, bedziesz przesluchiwany skoro wróciłeś. Chyba, że już byłes

- Co? Nie... nie interesują mnie takie plotki - mruknął.
- Niech się biją o kogo chcą... zresztą... - wzruszył ramionami - a zresztą, skąd ty wiesz kot się z kim spotykał?

Odwzajemniła uśmiech, choć zaraz spoważniała i westchnęła cicho.
- Nawet, jeśli dotychczas nie było, to teraz taka się stanie.
- Tak, Vincent jest technikiem. Na tyle to widać? Ale nie lekceważ Loli, ma szaloną kondycję i do tego nie popuści, jak się uprze. A Gabrielle widziałeś przed chwilą w akcji, więc to, że przegrywa z dziewczynami, to nie oznacza, że jest totalnym słabiakiem - Joan postanowiła bronić honoru biura koronera. Po chwili zaśmiała się.
- Trochę mi to przypomina zajęcia sportowe z liceum.

- Bo byłam przesłuchiwana przez niego - skinęła w stronę Coopera - I przy okazji porozmawialam chwilę, stąd wiem. Kiedy wrociłeś?

- I rozmawialiście osobie o jego życiu łóżkowo-uczuciowym? Wow, ta policja jest powalona...
Pokręcił głową.
- Parę dni temu... ej, słyszałem o Connorze... przykro.

- Hmm. To słabo trochę - skwitował sytuację w biurze. Potem wbił wzrok w Lolę gromiącą Vincenta i potakiwał słowom Joan odnośnie kondycji policjantek.
- No tak!
Aż się zaczął zastanawiać, czy on by sobie poradził z Meksykankami. Ha, może to ta gorąca krew tak je napędzała? Roześmiał się wraz z Joan.
- Racja. Jeszcze tylko brakuje, żeby wyskoczyła drużyna cheerleaderek.
A potem sobie przypomniał, że nie pogratulował Joan udanego starcia z Lolą! I dlatego... Przechylił się, opierając się przez chwilę ramieniem o jej ramię i cmoknął ją w policzek. Po czym zaśmiał się głupawo i wyjaśnił:
- Za to ty poradziłaś sobie doskonale!

- Nie, po prostu podpytywał mnei o Gabrielle i stąd wywnioskowałam. A on nie zaprzeczył, a potem dzwonił do mnie, ze im wyszło. Nie na dlugo - westchneła.
- Tak.. - mruknęła, bo nie wiedziala co na to odpowiedzieć.

Widząc jak Lola zmiotła Vincenta, Niache zaczął klaskać i wiwatować.
Powinien mieć koszulkę "Jestem z ciebie dumny Lolu!".
- Ach... i co teraz? Wywiozą go do stanowego? Wybacz, jak nie chcesz o tym gadać, to spoko.