3 (32)
Przeżywanie zdaje się być najgorszą rzeczą i największą słabością. Sam Jools mógłby mu przybić piątkę. Zwłaszcza, jeśli chodzi o życie towarzyskie, z naciskiem na prywatne i dotyczące sfery rodzinnej. Też swoje przeżywał, mimo że już dawno mógłby sobie odpuścić, ale to albo kwestia uparcia, albo kwestia przerażenia, że jak się coś odsunie to nie będzie to dobre.
Och, jak się zakocha to to będzie szip o najbardziej rozkosznych awatarach, hehehehe.
- Za malutcy, za mało ważni, no co zrobisz - wzruszył ramionami. - Chociaż dziwne, bo w tak małym miasteczku wszystko powinno być człowiekowi wiadome, a w metropoliach niech się gnieżdżą te wszystkie tajemnice, tyci-tyci sprawunki i inne gówna - pokiwał palcami, jakby chciał ugłaskać powietrze, a raczej pokazywał te drobnostki, które niby nie są takie ważne. - Ta, jak ktoś potrafi ogarnąć to się nieźle może obłowić. Gdybym miał więcej szczęścia to pewnie też bym korzystał - zaśmiał się.
A kto lubił?
- Właśnie wydaje mi się, że jak tyle pali, bo te osiągi lepsze to czuć prawdziwą, starą i dobrą Amerykę - przyznał. - No, trochę gorzej było w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, bo jednak zjeżdżanie z meksykańskimi prochami, ale wtedy to było tak spopularyzowane, że... - machnął dłonią.
- Długo tutaj pracujesz i tu, w Old Whiskey? - spytał. - Nie wiem, wydaje mi się, że to za małe miasteczko by być taksówkarzem.
Głupie zagadanie, ale ciekawość swoje robi!