< Appaloosa City (noc z 26 na 27 marca 2013)
Smith całą drogę się nie odzywał; w samochodzie było słychać tylko i wyłącznie radio, w którym aktualnie przygrywały klasyki. Co jakiś czas Smith postukał dłonią w kierownicę, w rytm puszczanych piosenek. Lecz nic poza tym.
W końcu zaparkował przy jednej z ulic krzyżujących się potem z Main Street w Old Whiskey. Zgasił silnik, radio zmilkło. Lecz teraz to Smith mówił.
- Mam w dupie, jakie masz relacje, z tym swoim popierdolonym tatuśkiem i jeszcze bardziej popierdoloną babcią. W sumie, to nie mam zamiaru się nimi przejmować i nie mam ochoty wchodzić im w drogę. I ty chyba doskonale wiesz dlaczego?
Spojrzał na chłopaka przez ramię.
- Bystry jesteś, nie musimy udawać. Dlatego powiem ci jedno, Enderman. Albo gramy w jednej drużynie, albo trzymaj się z daleka. Wybrałeś sobie życie na tej wsi, dobrze, rozumiem. W takim razie spierdalaj i nie pojawiał się w moim. Zrozumiano? Ani Regina, ani Sabrina nie powinny się z tobą kontaktować. Nie chcę, by brały udziału w tej całej szopce. Dlatego spokojna głowa, nikt cię nie "wyda" twojej matce. Ale jeśli przez te twoje histerie i rodzinne historie coś się stanie moim córkom, to możesz być pewien, że matka cię zobaczy dopiero na twoim szybkim pogrzebie. Zrozumiano?
Odblokował drzwi i kazał Ennisowi wysiadać.
- Sam to załatw ze swoją rodziną, dobrze ci radzę - warknął, spoglądając na chłopaka zza uchylonej szyby. - Prędzej czy później ktoś cię znajdzie i może to nie będzie Sabrina, która utuli cię i wycałuje, tylko ktoś o wiele mniej delikatny. Rozumiesz?